Puszczamy „Warszawę” T.Love i tylko zamiast Grochowa mamy Ursynów Północny. Cztery stopnie, wiosenne słońce topi resztki śniegu, buty znów będą przemoczone. Na murze szkoły 309 biały pasek przypomina nam, że o trwającej jeszcze całkiem niedawno ściennej walce spreju z farbą.
Zdjęcie zrobiłem w 1991 z okna własnego pokoju. „Warszawa” wychodziła wtedy na płycie „Pocisk miłości”, więc teoretycznie mogłem nawet ją puszczać na swoim Kasprzaku. Kasetę z „Pociskiem” mam do dziś. Ale o co chodzi z tą polityką? Spójrzmy na główne wejście do szkoły, za tym dziwnym murkiem z dwoma bramami, który nie wiadomo do czego miał służyć. Szara lamperia do połowy okna, na niej biały pasek. Kryje pod sobą „Solidarność”, wywrotowy napis małej, osiedlowej dywersji. W 1991 oczywiście nikomu już nie przeszkadzał, ale dwa-trzy lata wcześniej już owszem, stąd zapamiętale go zamalowywano. Co ciekawe, w tym zamalowywaniu ktoś dbający o szkolny mur tak się zapamiętał, że podniósł rękę uzbrojoną w farbę na gwiazdę heavy metalu.
Oto dwa lata później, pod koniec lutego 1993 roku, znów jesteśmy przed szkołą 309. Przyjrzyjmy się zdjęciu Magdaleny Cyganek. Po prawej stronie wciąż szara lamperia, na niej biały pas, a na białym pasie – czerwony szlaczek. Coś wam przypomina? No oczywiście, przecież to logo zespołu Metallica! Ktoś niesiony sukcesem czarnego albumu przelał swoją miłość na ścianę, ale nic z tego. Solidarnie dołączył do tępionych opozycjonistów. Też go zamalowano, tylko tym razem białej farby nie starczyło.
Tak, braki farby bywały dokuczliwe. Osoba odpowiedzialna za wygląd ściany szczytowej bloku przy Koncertowej 3/5 w zimie 1985 roku z niepokojem zauważyła, że pod reklamą FOTO-Metro zakwitła nocą Solidarność. Co robić, trzeba zamalować. No i teraz zasadniczo teorie są dwie. Pierwsza: zabrakło farby i stąd te dziwne esy. Druga – farby było pod dostatkiem a całe to udawane zamalowywanie jest tylko mrugnięciem okiem do społeczeństwa: ej, kazali zamalować, ale sami wiecie. Solidarność!
Rok później niemal identyczna sytuacja na murze szkoły przy ZWM. Mali sabotażyści machnęli kotwicę Solidarności Walczącej. Można by ją po prostu zamalować i stworzyć białe koło, można dorobić promienie i będzie słoneczko świecące nad socjalistyczną ojczyzną, a można zamalować tak, że niby jest zamalowane ale i tak doskonale wiadomo, o co chodzi. I tak trwała ta udawana gonitwa po osiedlowych murach, aż wiosną 1989 Solidarność wyszła z podziemia na plakaty, transparenty i ulotki wyborcze. Od tej pory zamalowywano tylko Metallicę.