Jeżeli lody, to tylko z Igloopolu! Pod koniec PRL-u nic tak nie schładzało atmosfery jak wizyta w tym sklepie pełnym mrożonek, lodów i napojów. Może i gofry się znalazły? W końcu przy Igloopolu na Dereniowej działała kawiarnia „Przebiśnieg”, chociaż nie wiem, czy były tam też gofry.

Bohaterki ze zdjęcia tytułowego doskonale muszą pamiętać Igloopol na Dereniowej. Swoje gofry zjadają w czerwcu 1993 roku. To było tuż po tym, jak dębickie mrożonki odpuściły i wycofały się z ursynowskiego przyczółka. Ale może po kolei, bo pierwszy Igloopol wcale nie był tu.

Wydarzenie musiało być historyczne, skoro pofatygował się osobiście sam wiceprezydent Warszawy. Bo to niby tylko otwarcie osiedlowego sklepu, ale… Po pierwsze: sklep jest pierwszy. Jedyny. W tej części Natolina i w swoim rodzaju – to po drugie. W październiku 1983 roku pawilon przy Braci Wagów (dziś już nie istnieje) przełamując monopol sieci „Społem” zajął Kombinat Rolno-Spożywczy „Igloopol” z Dębicy. Skoro przyjechały władze miasta, nie zabrakło też dziennikarzy.

Bazar przy Braci Wagów, w tle bloki Na Uboczu. Za Żukiem widoczny parterowy pawilon - tam właśnie działał Igloopol. Fot.: Włodzimierz Pniewski, garnek.pl/zdyrma
Pawilon Igloopolu w głębi kadru. 1989, fot. Włodzimierz Pniewski

– Czym Pan będzie handlował? – pyta kierownika sklepu „Życie Warszawy”. – Przede wszystkim produktami naszej firmy, tj. mrożonkami. Mamy kilkanaście rodzajów warzyw, kluski, pyzy, flaki, pierogi, zupy, bigos, gulasz, lody, frytki, napoje gazowane. Jest stoisko ze zwykłymi artykułami spożywczymi: mlekiem, serem, chlebem, masłem – snuł ambitne plany kierownik Igloopolu, co w epoce kartkowych przydziałów nabiału brzmiało trochę jak bajki. O Eskimosach.

Wielosmakowe lody firmy Igloopol, lata '80. Źródło: historiaigloopolu.blogspot.com
Lody z Igloopolu

Ten pierwszy Igloopol przełamał lody, w 1987 dołączył do niego drugi, znacznie większy. Rozgościł się nie tak daleko stąd, w blaszanym pawilonie przy Dereniowej. Firma dbała chyba o PR (może rozdawała mrożonki?), bo znów miała dobrą prasę. – Pawilon przy Dereniowej jest dobrze zaopatrzony w wyroby mleczarskie i serowarskie, nie brakuje napojów, często bywa nawet firmowe piwo – zachwyca się tygodnik „Stolica” z października 1987. – Stali bywalcy zapewniają, że w stoisku wędliniarskim zawsze znajdzie się coś smacznego – także i bez kartek. Ten dom handlowy dysponuje najlepszym w stolicy zapleczem chłodniczym (aż cztery komory). Mimo utrudnienia, jakie stanowi brak telefonu, zaopatrzenie jest bardzo dobre. Nie brakuje świeżego pieczywa ani żółtych serów, a także można tu kupić kilka rodzajów konserw mięsnych bez kartek. Oby tak wszędzie!

Xero, raty i gofry. Kapitalizm lat '90 w pełnym rozkwicie. A w tle sklep MarcPolu przy Dereniowej jeszcze z wejściem od strony osiedla. Zdjęcie Katarzyny Pietrzak.
Niedawny Igloopol na Dereniowej już w narodowych barwach MarcPolu. 1993, nad. Katarzyna Pietrzak

Dębicki Igloopol miał ambitne plany ekspansji. Plan Ursynowa z 1990 roku podaje, że w pawilonie przy Nugat działał trzeci sklep sieci. Jeżeli tak, to na zdjęciu poniżej widać ten sklep. Gdy tak się przyjrzeć niezbyt wyraźnym literom wyklejonym na witrynie, to może faktycznie?

Pawilon na Nugat widziany z balkonu przy Kopcińskiego. 1990, nad. Barbara Mijakowska
Pawilon na Nugat. 1990, nad. Barbara Mijakowska

Centrum ursynowskiej ekspansji był jednak pawilon przy Dereniowej. Obok sklepu Igloopol otworzył też kawiarnię „Przebiśnieg”. – Przebiśnieg zakwita – jak łatwo się domyśleć już z samej nazwy – w trudnych warunkach przełomu zimowo-wiosennego, gdy ziemia bywa jeszcze pokryta śniegiem – to jeszcze jeden fragment peanu ze „Stolicy”. – Ten, o którym chcemy mówić, pojawił się w Warszawie również na terenach w pewnym sensie „trudnych”, patronując kawiarni Igloopolu otwartej na Ursynowie w wielofunkcyjnym pawilonie przy ul. Dereniowej 6. Jest to placówka I kategorii, lecz cenach za napoje, desery i posiłki (pełne zestawy śniadaniowe, obiady i kolacje) niezbyt wygórowanych i zbliżonych do obowiązujących w lokalach II kategorii. Plany na przyszłość przewidują zorganizowanie w kawiarni kabaretu lub stałych występów artystycznych. Cenna to inicjatywa na nieco jeszcze pustynnym ogromnym osiedlu – kończy tygodnik.

Lody na pewno pyszne, chociaż sądząc po czapkach i kurtkach nie był to najcieplejszy wiosenny dzień. Osiedle przy Lasku Brzozowym, nadesłała Agnieszka Leszczyńska.
Chcesz loda? 1987, Lasek Brzozowy. Nad. Agnieszka Leszczyńska

Kabaretu nie było, plany na przyszłość też trzeba było nieco zweryfikować. Socjalistyczna wieczna zmarzlina ulegała już globalnemu ociepleniu, a tego zimnolubny kombinat nie mógł znieść. Na Dereniowej zastąpił go MarcPol, otwierając swój pierwszy ursynowski sklep. O „Przebiśniegu” źródła milczą. Pewnie przekwitnął, gdy puściły lody.

Powyższe wspomnienia są częścią książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Idealna lektura na upał, gdy nie chce się wychodzić z domu. Książka z autografem i dedykacją autora do kupienia w sklepie osiedlowego wydawcy.

Przejdź do sklepu
Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

3 KOMENTARZE

  1. Na zdjęciu pani Pietrzak dzieciaki zajadają się goframi i lodami z cukierni, której fragment widać po prawej stronie kadru (szara ściana – obok było wejście), były też lody. Z tyłu widać też pawilon z napisem Video czyli wypożyczalni, potem wypożyczalnia ustąpiła sklepowi rowerowemu (sprzedawali markę Wheeler, okoliczni mieszkańcy masowo zaczęli jeździć na tych rowerach, do tej pory można zobaczyć jeszcze niedobitki z pierwszej połowy lat 90′). Właśnie naprzeciwko tej wypożyczalni było pierwotne wejście do Igloopolu. Wejście z napisem Xero prowadziło do sklepu z oświetleniem/żarówkami i elektrycznymi rzeczami, potem tam była również wypożyczalnia.
    Kawiarnia Przebiśnieg była w ajencji co najmniej do połowy lat 90, potem ustąpiła miejscu greckiej restauracji. Była prowadzona przez państwa Rot.

  2. Iglopool przy Braci Wagów słynął z jeszcze jednego….tuż koło niego,od strony Na uboczu była górka- zwana Iglopolówą, z której w zimie zjeżdżało się na wielkich tacach zapożyczonych ze sklepu. Na tacach przywożono mięso do tegoż sklepu…

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?