Pik, pik, pik, sprawnie idzie. Kolejne towary przechodzą przez skaner, każdy piknięty i przesunięty. No i niestety nagle coś tę harmonię burzy. Zapada nerwowa cisza. Nie ma kodu. Naklejka z kreskami gdzieś się zapodziała, bez niej towar nie istnieje. Kasjerka rozkłada ręce, twarz klienta tężeje, kolejka chwieje się i szepcze. Awantura wisi w powietrzu, ale nagle zjawia się dobry duch supermarketu – dziewczyna na wrotkach w koszulce „w czym mogę pomóc?”

Jesteś, kochanie – kasjerka odetchnęła. – Śmignij na dział i przywieź takie drugie, tylko z kodem, proszę – wrotkarka już pędzi, klient uśmiechnięty, w kolejce też napięcie ustąpiło. Zaraz problem będzie rozwiązany. O, już jest. Wrotkarka wróciła z właściwym kodem, a marketowa rzeczywistość wróciła do normy odmierzanej regularnym pik, pik, pik.

Geant przy Puławskiej działa już od dwóch lat, ale reklamy nigdy dość. Ogłasza się więc w folderze promocyjnym Gminy, przy okazji zachwalając możliwość płatności kartą kredytową! Nie dziwne, że rodzina na zdjęciu tak uśmiechnięta.
Wszystko i tanio! 1999, reklama marketu Geant

To opowieść z czasów, gdy przed Geantem na Ursynowie parkowały jeszcze Polonezy i maluchy, a wyznacznikiem nowoczesności był Ford Escort. Supermarket uruchomiono w 1997 roku, dwa lata po otwarciu pierwszego wielkiego sklepu, czyli Leclerca. Geant – jak nazwa wskazuje – w porównaniu z pierwszym Francuzem był jednak gigantem. Aby zapewnić szybką obsługę klienta i proste rozwiązanie typowych problemów z niezważonymi pomidorami lub zagubionym kodem, firma zatrudniła młode dziewczyny na wrotkach. Śmigały po hali sprzedażowej, zgrabnie lawirując między klientami. Podobny serwis wprowadziła też konkurencja z Auchan i Carrefoura. Dziewczyny zbyt długo się jednak nie najeździły.

Ulica Belgradzka a na niej autobus dowożący za darmo do istniejącego jeszcze w lutym 2006 supermarketu Geant. Zdjęcie: Kuba
Autobus do Geanta na Belgradzkiej. 2006, fot. Kuba

W początkach XXI wieku warunkom pracy wrotkarek w różnych marketach przyjrzała się Inspekcja Pracy. Wytknięto, że jeżdżą po sklepach bez kasków i ochraniaczy. Jeżdżą też zdecydowanie za długo – siedem godzin na wrotkach to nie jest już raczej przyjemność. I chociaż inspekcja mogła wtedy ukarać market przerażająco okrutną karą w postaci pięciusetzłotowego mandatu, to jednak wystarczyło. Śmiganie po markecie się skończyło, pozostały tylko wspomnienia i to jedno zdjęcie tytułowe, które wyszperałem w internecie. Wydaje mi się, że ta dziewczyna ma strój organizacyjny z Geanta, ale głowy nie dam. Czy ktoś może pomóc?

O wrotkarkach i innych ikonach lat ’90 porozmawiamy w Klubokawiarni KEN54 we wtorek, 5 listopada 2024 o godz. 18. Serdecznie zapraszam!

Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

1 KOMENTARZ

  1. Potwierdzam ubiór. W żanie bywałem parę razy w tygodniu. Gdy było chłodniej, miały żakieciki. Ile one jeździły? Parę lat… Fajne dziewczyny.

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?