– Dzień dobry Państwu. Nazywam się Jolanta Pieńkowska i witam w Studiu Ursynat – poleciało z telewizora i widzowie przetarli oczy ze zdumienia. Kalendarz na ścianie wskazywał rok 1987, w „Dzienniku Telewizyjnym” wciąż tropiono wichrzycieli i piętnowano ekstremę, ale w szklanym okienku zaczęła się już rewolucja. Do Jedynki, Dwójki i odbieranej w Polsce Telewizji Radzieckiej dołączyła lokalna telewizja kablowa. Niezależna! Jak to możliwe?
No cóż. Ursynów zawsze był pierwszy. Pierwszy miał lokalną gazetę („Pasmo”) to i pierwszy miał lokalną telewizję. Za Studiem Ursynat – bo tak się nazywała – stała zresztą ta sama ekipa dziennikarska. Studio powstało w bloku przy Marco Polo 1 i niczym patron ulicy, wypłynęło na nieznane wody. Do trzech sąsiednich bloków podciągnięto kable i poszło. – Władze partyjne zbagatelizowały pierwszą emisję – wspominał w czasopiśmie „Południe” Marek Czajkowski, twórca sieci „Porion”. – Jan Główczyk, sekretarz propagandy KC, miał powiedzieć: „a niech sobie nadają, to w końcu drobna sprawa”. Pierwsza emisja odbiła się wtedy ogromnym echem w całym świecie. Do tego stopnia, że dzwonili do nas z CNN ze Stanów i umawiali się z nami na pokaz. To była sensacja. Oto w Polsce, pod rządami komunistów, powstaje prywatna telewizja – wspomina.
Pierwsze programy zapowiadała gwiazda wielkiej TVP, Edyta Wojtczak. No ale każda telewizja musi mieć własne gwiazdy, więc ogłoszono casting. – Niektórzy tak bardzo chcieli się zakwalifikować, że przyszli na konkurs z całą rodziną – wspominała dla „Południa” szefowa studia, Barbara Mąkosa-Stępkowska. – Późniejsza prezenterka Ursynatu i dziennikarka ogólnopolskiej telewizji, Jolanta Pieńkowska, wówczas chyba świeżo po szkole teatralnej, przyszła z dzieckiem przy piersi, a mnie towarzyszył jedynie mąż, ale i tak obie zakwalifikowałyśmy się jako prezenterki przyszłego studia Ursynat.
Początki w schyłkowym socjalizmie były trudne, ale wkrótce nastąpił przełom – wraz ze zmianą systemu zaczęły powstawać pierwsze duże sieci kablowe. Ursynów objęła zasięgiem Polska Telewizja Kablowa (dziś UPC) i Porion, który przejął studio Ursynat i zrobił z niego osiedlową stację telewizyjną pełną gębą. Był program dziecięcy, kultura, rozrywka i reportaże z życia lokalnego. Studio przeniosło się na Meander 15.
Wprowadzenie kablówki zrewolucjonizowało życie w stopniu podobnym, jak dziś internet. Poważnie. Wyobraźcie sobie, że z dnia na dzień dostajecie dostęp do wszystkich kanałów przez lata podglądanych tylko w cotygodniowym programie „Bliżej Świata” w TVP, gdzie emitowano nagrane urywki z zagranicznych stacji telewizyjnych. Tak, naprawdę to robiono. Publicystyka, obowiązkowy pokaz mody z obowiązkowym podkładem muzycznym Black „Wonderful Life” i obowiązkowa rozrywka, czyli Benny Hill. Wszystko przetłumaczone na polski, ale w małych dawkach. A tu nagle: pełna opcja. Na ścianie z wielkiej płyty położono już wiązki czarnych kabli, monter przewiercił mur i końcówka dostępu do świata właśnie trafia do dekodera. Pstryk i gotowe. Globalna wioska na wyciągnięcie ręki.
Polska Telewizja Kablowa oplatająca Ursynów Północny wystartowała z przytupem: na żywo tłumaczyła CNN, więc pierwszą wojnę w Zatoce można było śledzić niczym dziś w TVN24. Mało tego. Miała też swój kanał filmowy, PTK2, a w nim hity kina akcji klasy B, czyli to, co do tej pory było wyłącznie dostępne na zużytych taśmach VHS. Kolejna nowość: MTV. Wtedy jeszcze zamiast ogłupiających reality show puszczano tam głównie teledyski. Można było cały dzień siedzieć i oglądać, czego o reality show powiedzieć się już nie da. No i absolutny hit: TOP Canal.
Ach, TOP Canal. Darmowy odpowiednik Canal+. Wszystkie najnowsze hity filmowe w jakości może przypominającej VHS (a skąd niby mieli puszczać, skoro nie było jeszcze DVD?) ale inaczej legalnych kopii nie dało się załatwić. Z tą legalnością stacja była trochę na bakier, ale ponieważ program miała świetny, to i przez jakiś czas można ją było oglądać nawet w miejskich autobusach. W przegubowych Ikarusach na linii 505 zamontowano telewizory – z przodu i z tyłu i leciał z nich właśnie TOP Canal. Pan kierowca miał magnetowid i puszczał nagrany program. Bajka, prawda? Skończyła się dosyć szybko, wraz z nalotem Państwowej Inspekcji Radiowej, która położyła kres cudownemu piractwu.
Z biegiem lat sieci kablowe zmieniały logo i właścicieli. Zniknęło Aster City, Porion, Polska Telewizja Kablowa. Pojawiło się UPC, Netia i inne Multimedia. Wszyscy jesteśmy zdecydowanie bliżej świata, choć właśnie czasem im jesteśmy bliżej, tym chcemy być dalej. Ale to już specyfika ostatnich czasów. W 1987 raczej o tym nikt nie myślał.
Powyższy tekst jest fragmentem książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Jeżeli ktoś ma ochotę na więcej, serdecznie polecam swoje dzieło. Tylko w sklepiku lokalnego wydawcy kupicie je w promocyjnym pakiecie z albumem „Witajcie na Ursynowie” i autografem autora.
Przejdź do sklepu
O ile się nie mylę, to właśnie w miejscu tego studia powstał w latach 90 sklep papierniczy „Plastuś”, w którym oprócz asortymentu plastyczno-papierniczego było coś jeszcze… Była to mekka dla młodych Ursynowian grających w fabularne gry RPG. To właśnie tam zakupiłem swoje pierwsze kości do Warhammera.
[…] – staraniem lokalnych społeczników z Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego powstała telewizja Ursynat i lokalne studio przy Marco Polo 1. Napis na antenie z prasowego zdjęcia wygląda już znajomo, […]