Czy to nowojorscy gliniarze zawitali na podwórko bloku przy Zaorskiego? Czarne uniformy, ośmiokątne czapki z wielką blachą i budząca postrach pała? Nie, to dzielni ochroniarze agencji Alamein, która pilnuje porządku na osiedlu. Mamy w końcu lata dziewięćdziesiąte, więc strach się bać.

– Polska to dziki kraj – powiedział swego czasu zdymisjonowany minister sportu. Stwierdzenie może i słuszne, ale zdecydowanie za późno wypowiedziane. Bo prawdziwie dzikim krajem to byliśmy nie w roku 2009, gdy Mirosław Drzewiecki wygłaszał swoją złotą myśl, ale dwadzieścia lat wcześniej.

Policja czuwa, a więc procesja może spokojnie iść Jastrzębowskiego. Nic nikomu się nie stanie. Fot. Adam Myśliński.
Anioł stróż procesji. 1996, fot. Adam Myśliński

Pilnowanie procesji szło naszym stróżom prawa bardzo dobrze, ale już w życiu świeckim bywało nieco gorzej. Wystarczy rzut oka do prasy z epoki.

Ursynów w samo południe. Duży pawilon handlowy przy ul. Dembowskiego. Wokół, na murku, kilkunastu mężczyzn, przeważnie młodych. Siedzą od rana, popijają piwko systematycznie kupowane w sklepie, niespiesznie rozmawiają, popluwają, czasem rzucą jakąś dowcipną uwagę w rodzaju: „o k…, ale h…”. Nagle, jeden z facetów wstaje, podchodzi do wielkiej sklepowej szyby i „prawym prostym” rozbija ją. Po czym wraca na swoje miejsce na murku i spokojnie zaczyna następne piwo. W sklepie skonsternowani są klienci. Ekspedientki jakby nie zauważyły tej „demonstracji siły”. Starszy pan stojący przy kasie pyta oburzony: „dlaczego nikt nie interweniuje, dlaczego nie wezwiecie policji?”. Na to sprzedawczyni: „Proszę pana, dwie godziny temu, ten sam facet wybił nam inną szybę, o tam. Była awantura, wezwaliśmy policję. Przyjechało dwóch mundurowych. Podeszli do tych łobuzów przed sklepem, a tamci po prostu wyciągnęli noże. Było ich ze dwudziestu. Policjanci mieli do wyboru: uciec albo zacząć strzelać. Odjechali.'Ludzie przed sklepem'. Gazeta Wyborcza, 21 lipca 1990

I to jest dopiero dziki kraj. W zasadzie nic dziwnego. Czasy wielkich przełomów i rewolucji od zawsze sprzyjały różnego rodzaju szumowinom. Dlaczego więc nasza rewolucja miała być inna? W 1990 roku policja dopiero co została policją. Przemalowała rozklekotane Nyski, którymi można było ścigać brodatych opozycjonistów, ale podgolony kark w używanym BMW tylko się z niej śmiał. Zresztą rzeczywiście było z czego. Z powodu kryzysu policjantom drastycznie ograniczono przydziały paliwa do tych Nysek i Polonezów, o komputerach mogli tylko pomarzyć, a na ulice wychodzili w sortach mundurowych z PRL. Kto nie pamięta, niech obejrzy sobie „Krolla” albo „Psy”.

Policyjny patrol na szczycie Kopy Cwila i policyjny ułan z policyjnym wąsem. Zdjęcie z folderu Gminy Ursynów wydanego przez Biuro Obsługi Komercyjnej AIX.
Królewska konna. Folder promocyjny Gminy Ursynów z 1998 roku

Co więc mieli robić porządni obywatele? Musieli wynająć ochronę. W 1993 roku władze spółdzielni Stokłosy pytają mieszkańców, czy chcą się zrzucić na agencję. Agencja ma idealnie pasującą do tamtych czasów nazwę COOL.

Be Cool! Życie Warszawy, 23 listopada 1993
Be Cool! Życie Warszawy, 23 listopada 1993

Od razu podpowiem, że mieszkańcy oczywiście się zgodzili. W tamtych czasach mieszkałem na Stokłosach i doskonale pamiętam groźnych ochroniarzy przechadzających się parami po osiedlu. Stokłosy były pionierem wynajmowania osiedlowej ochrony. Dziś w kabackiej części Ursynowa trudno chyba znaleźć osiedle czy podwórko, które takiej agencji nie wynajmuje.

Patrole profesjonalnie wyposażonych ochroniarzy z psami krążą przez całą dobę po osiedlu Stokłosy, odstraszając przestępców i pilnując spokoju – mieszkańcy mogą poczuć się bezpiecznie. Jako pierwsza na Mokotowie lokalna spółdzielnia mieszkaniowa wynajęła firmę ochrony mienia Cool. Lokatorzy objętych ochroną domów płacą firmie 30 tys. zł miesięcznie (od lokalu). Aby ułatwić rozliczenia, spółdzielnia dolicza tę sumę do czynszu. Inicjatywa spotkała się z aprobatą i poparciem Mokotowskiej Rady Bezpieczeństwa. Wiceburmistrz Andrzej Kaczkowski powiedział „Gazecie”, że działania administracji Stokłosów są praktyczną realizacją idei Rady i mogą być wzorem dla całej dzielnicy.'Cool znaczy - bezpieczny'. Gazeta Wyborcza, 1 lipca 1993
Montgomery byłby dumny, mogąc dowodzić takimi zuchami jak ci. Umundurowani, zmotywowani i zmotoryzowani - do dyspozycji mają najnowsze Polonezy i Daewoo Nexia. Ochroniarze z Alamein. Duma Ursynowa patrolująca osiedle przy Zaolziańskiej. Reklama z folderu
Agencja Alamein. Reklama z 1999 roku

Czy było bezpiecznie? Pytanie trochę jak z „Maratończyka” z Dustinem Hoffmanem. W sumie chyba było. A przynajmniej tak się wszystkim wydawało. Pod El Alamein źli chłopcy też w końcu dostali baty, prawda?

Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

1 KOMENTARZ

  1. Jak pamięcią sięgnę, to przypomnieć sobie nie mogę, żebyśmy przed zamknięciem osiedla „Techniczna” (circa jesień 1999, a może i wiosna 2000) mieli takich Panów, żywcem wyjętych z „Akademii Policyjnej” za ochronę. Pałki i czapki? Coś czuję, że byliśmy tylko ładnym osiedlem wykorzystanym przy tworzeniu ulotki reklamowej.

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?