Dworzec Centralny, proszę wsiadać. Za chwilę nasz Ikarus pomknie Alejami, Marszałkowską i Puławską a za niecałe pół godziny dojedziemy na Ursynów. Luksus, komfort, elegancja. Linia 505, ursynowski ekspres, LuxTorpeda, InterCity.
Początków tej zasłużonej linii szukać trzeba pod nieco innym numerem. 486. Takie oznaczenie dano pierwszej przyspieszonej linii, która dojechała w styczniu 1984 roku na zasiedlany właśnie Natolin. Z pętli przy Płaskowickiej, przez Dereniową, Gandhi (wówczas jeszcze Nugat; Indira Gandhi zginie dopiero w październiku tego roku), Cynamonową, Ciszewskiego i Findera (później: Pileckiego) wypełniony pasażerami przegubowiec popędzi do centrum miasta. Na Mokotowie zatrzyma się jeszcze tylko przy Wałbrzyskiej i Madalińskiego, czym – jako linia przyspieszona – wyprzedzi pospieszne A i U, które wzdłuż Puławskiej mają więcej przystanków. W centrum pętlę ma na Placu Defilad.
I tak pojeździliśmy półtora roku. W sierpniu 1986 reorganizacja. 486 znika, z zajezdni wyjeżdża 505. Oficjalnie już linia całodzienna i jeszcze szybsza niż poprzednio. Nie zatrzymuje się już przy Wałbrzyskiej, z pędzącego czerwonego Ikarusa można szyderczo pomachać pasażerom wyprzedzanego U. Bez większych zmian 505 przechodzi dziejową zawieruchę, nowa rzeczywistość wnosi do naszego Ikarusa postęp i luksus niedostępny wówczas jeszcze nawet w wielu samolotach: telewizję! Pod sufitem autobusu zawisa kolorowy telewizor, na zewnątrz wystaje mała antenka, sąsiadujące okno zakleja granatowa folia z logo stacji Top Canal, która to stacja pasażerom uprzyjemnia podróż.
Niestety, czynniki oficjalne tego nie doceniają i stacja wnet znika z eteru: być może dlatego, że działała całkowicie piracko, emitując amerykańskie hity filmowe z kaset VHS. Te w autobusie też zresztą leciały z VHS. Magnetowid ukryty był w szoferce. Nadchodzi rok 1995 i nad 505 zbierają się ciemne chmury. Komunikacji autobusowej przybyła właśnie groźna konkurencja. Podziemie. Metro, które właśnie pomknęło na Politechnikę. Od razu władze miasta zaczynają coś przebąkiwać o „reorganizacji”. Że niby autobusy dublują metro. No i rzeczywiście, z powierzchni ziemi znikają 502 i 508: obie też zasłużone, które większość swojej historii spędziły objeżdżając Kazimierzowską i Krasickiego (502) lub Batorego i Puławską (508) rozkopaną przez budowniczych metra Aleję Niepodległości. Ceną przetrwania 505 jest spowolnienie pędu przez Mokotów.
Dochodzą nowe przystanki, a trasa wydłuża się aż na Kabaty. Czego to władze nie zrobią, żeby zniechęcić pasażerów. Ale pasażerowie się nie dają. Ślą petycje, piszą protesty i kilka kolejnych planów likwidacji linii ląduje w szufladzie. Wydłużane i spowalniane 505 wciąż trwa. Po czasach ekspresowego przelotu pozostaje tylko wspomnienie.
W 2007 roku spada kolejny cios, linia już nie pędzi bezpośrednio na Ursynów, ale robi dodatkowy objazd po okolicach Domaniewskiej. Rok później zostaje skrócona już tylko do pętli Ursynów Południowy, a potem skierowana na Ursynów Północny. Nie ma już na niej pojemnych przegubowców, pasażerów wozi krótkimi Ikarusami. Zbliża się koniec – kto by chciał jeździć takim wycieczkowcem? Zarząd transportu triumfuje. Odstraszył wszystkich pasażerów. Ostatni zjazd do zajezdni następuje wraz z początkiem marca 2011 roku. Autobus służył wiernie 24 lata, na zawsze jednak pozostanie we wdzięcznej pamięci.
Gdybyście chcieli poczytać więcej podobnych wspomnień – a umówmy się, że ostatnio czasu na czytanie książek jest nieco więcej – to serdecznie polecam swojego „Czterdziestolatka. Historie z Ursynowa”. Mimo epidemii sklep mojego wydawcy działa, każdy egzemplarz podpisuję zdezynfekowanym piórem i dorzucamy jeszcze album „Witajcie na Ursynowie”. Będzie co czytać w drodze pustym autobusem do pracy. Książkę kupicie tu:
Przejdź do sklepu
Linia 486 została uruchomiona jako linia szczytowa już 28.01.1984 i obsługiwana była przez 10 przegubowych ikarusów z zajezdni „Piaseczno” R-12. Cieszyła się tak dużą popularnością, że już ledwo ponad miesiąc później, 6.03.1984 roku stała się linią całodzienną jeżdżącą również w wolne soboty, niedziele i święta. W dzień powszedni obsługiwana była przez 8 całodziennych i 2 dodatkowe (szczytowe) a w dni wolne przez 5 przegubowców z „Piaseczna”.
I tu muszę odrobinkę sprostować – ani 486, ani 505 przez długie lata nie zatrzymywało się przy Wałbrzyskiej, zatem jak ktoś jechał ze Śródmieścia i nie wysiadł przy Madalińskiego, to autobus wywiózł go pod Centrum Onkologii.
Po zmianie oznaczenia 486 na 505 linę nadal obsługiwała zajezdnia w Piasecznie aż do końca jej normalnego funkcjonowania. Dopiero 1.04 1994 linia przeszła do zajezdni „Woronicza”.
Szczegółowym opisem zmian tras można się delektować na nieocenionej w tej materii stronie Trasbus.
http://www.trasbus.com/liniabus486.htm
http://www.trasbus.com/liniabus505.htm