Sezon komunijny powoli się kończy, pożegnamy go wspomnieniem z epoki generała Jaruzelskiego. Kościół Wniebowstąpienia, maj 1984. Kilkaset… Wróć. Kilka tysięcy dzieci idzie właśnie do Pierwszej Komunii. Hitem prezentowym jest rower lub zegarek elektroniczny.
Jeżeli ktoś nie mieszkał na Ursynowie w latach osiemdziesiątych, to się pewnie zdziwi. Na zdjęciu tytułowym mamy oczywiście ulicę Wiolinową, ale co to jest po prawej? Otóż to jest pierwsza kaplica parafii Wniebowstąpienia. Wielkość i wystrój kościółka wiejskiego, mającego jednak starczyć kilkunastu tysiącom parafian. Kaplicę uzupełniały prowizoryczne sale do nauki religii i taka oto dzwonnica.
Dzwon i barak na wzgórzu stały w miejscu, gdzie dziś wyrasta blok Pasaż Ursynowski 11. Pamięta je chyba każde dziecko chodzące wówczas na religię. Bo wtedy na religię chodziło się do kościoła i mało kto kombinował, jak z niej zwiać.
W 1984 roku ta prowizorka powoli już przestaje być potrzebna. Działa już dolny kościół w budowanej świątyni. Baraki postoją jednak aż do lat dziewięćdziesiątych.
Prezenty komunijne wówczas dawano zdecydowanie skromniejsze niż dziś. Nie było też wystawnych imprez w restauracjach i cała uroczystość miała zdecydowanie bardziej duchowy charakter. Co do tego chyba każdy się zgodzi. Nerwy tylko były podobne, zwłaszcza wśród przystępujących właśnie do Pierwszej Komunii.
Tu mamy klasyczny przykład, czyli ostatnie poprawki na podwórku między Lachmana, Bacewiczówny i ZWM. Uczesanie robiła mama, a nie żaden stylista fryzur. Bo i o stylistach fryzur nikt przecież nie słyszał. No dobrze. Jeszcze koniecznie musimy pokazać reżysera. Oto ksiądz Tadeusz Wojdat – jak widać wyraźnie zadowolony z efektów. Słusznie!
Na koniec tych rozważań kończących sezon komunijny 2018 zdanie godne Paulo Coehlo: Komunia za komuny była bardziej komunijna. Pięknie napisałem, prawda?