Co to za śnieżna pustynia, kraina wiecznej zimy? To Kabaty, tymczasowy koniec cywilizacji. Mamy początek 2001 roku. Ekipa z Płońska przyjechała stylowym kremowym kredensem, ekipa z Włocławka – gustownym polonezem Caro.

Premierem był Buzek, a Buzek – jak mawiali związkowcy – na wózek. Wtedy wózkiem mógł nawet być duży fiat, bo sporo ich wciąż po polskich ulicach jeździło. Tę wycieczkę w przeszłość też odbędziemy więc kredensem – jak przystało na auto, któremu właśnie stuknęło pół wieku od rozpoczęcia produkcji.
Pierwsze moje lata na Ursynowie to lata spędzone z kremowym fiatem. Podobnym do tego, którym przyjechał Płońsk, aczkolwiek nieco bardziej stylowym. Miał elegancką, cienką kierownicę i rozkładany podłokietnik. I nigdy, przenigdy nie stał pod blokiem. Nic dziwnego, kto by wystawiał na pastwę złodziei auto, którego wartość w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze, dochodziła do około 130 tysięcy złotych? Fiat stał więc na parkingu strzeżonym, na który to parking należało się oczywiście zapisać w kolejce, bo kierowców bojących się o swój ruchomy dobytek było znacznie więcej niż wolnych miejsc. Nam jakoś się udało i teraz aby odbyć rzadką wycieczkę tym cudem motoryzacji (rzadką, bo benzyna przecież droga i na kartki a Fiat lubił się napić) wychodziliśmy z bloku na Koncertowej, drałowaliśmy na Koński Jar, gdzie na wykrojonym na podjeździe miejscu parkingowym stała nasza strzała w kolorze kości słoniowej.
Podróże kredensem skończyły się w 1983 roku, gdy ojciec sprzedał Fiata z ’76 roku, bo dostał asygnatę na nową Dacię 1310. Interes był taki, jak by zamienić Gierka na Ceausescu. Czyli raczej wątpliwy. Geniusz Karpat nie przejawiał się jakoś w Dacii. O Fiacie jednak nie zapomniałem, bo kto by zapomniał o swoich pierwszych motoryzacyjnych przeżyciach? Ćwierć wieku później, po dłuższych poszukiwaniach, upolowałem pod Krakowem cudownego Kredensa. Rocznik też 1976 – tyle, że w kolorze brązowym. Wzorem ojca też oczywiście nie trzymam go pod blokiem. A wiecie, co najczęściej słyszę, gdy nim jeżdżę? „Mój tata też takiego miał”. I nie mówcie, że wasz ojciec (wuj/stryj/dziadek) nigdy Kredensem nie jeździł!

To co, gotowi? Wsiadamy więc w strzałę koloru kremowego i prujemy na spotkanie z kabackim końcem świata pięknie pokazanym w udostępnionej właśnie po remoncie Galerii roku 2001.