Łezka się w oku kręci. 104, 134, 177, A, U, 495. Wszystkie zasłużone dla Ursynowa linie, które przez długie lata łączyły nas ze światem, wciąż tu są. Wtedy nie jeździło się przecież ot tak, po prostu do centrum. Jeździło się „do miasta”. Bo i to była cała wyprawa. Dziś piętnaście – dwadzieścia minut pod ziemią i wychodzisz w centrum. Wtedy – od czterdziestu minut do godziny wycieczki krajoznawczej telepiącym się Ikarusem. Może nie było to ani szybkie ani przesadnie wygodne, ale jakiś tam urok jednak miało. Może dlatego, że człowiek patrzył się po ludziach lub zerkał za okno, a nie tylko trzymał nos spuszczony i wzrok w smartfonie?
Mapę nadesłał Maciej Linczuk.