-Największy wstyd mojej młodości. Opel Calibra. Eldorado wiejskiego tuningu. Kupiony w Białymstoku, co jeszcze dodawało dramaturgii – napisał Kuba Wojewódzki na swoim Instagramie, wrzucając to piękne zdjęcie z ulicy Puszczyka. Datę sam wpisał: 1992.
No dobra. W jednym zgoda. Opel Calibra rzeczywiście był idealnym kandydatem do cheap-tuningu z lat dziewięćdziesiątych. Dwulitrowy silnik, ponad dwieście kilometrów na godzinę maksymalnej prędkości. Wystarczyło okleić szyby ciemną folią, zamienić tłumik na potężną pierdzącą rurę wydechową i już można było się poczuć jak w GTA albo raczej – pozostając w realiach epoki – w Test Drive III. Ale jeżeli chodzi o jakość tuningu, to epoka widziała lepsze okazy. Spójrzcie na tego dużego fiata.

Napis „Pioneer” na szybie, multi-spojler na klapie bagażnika i jeszcze takie dziwne coś (jak to się nazywa???) na dole, pod zderzakiem. Kremowy kredens – gość z Płońska lub okolic – uchwycony zimą 2000/2001 na Relaksowej zawstydziłby dziś Braci Collins. Klasyczne Caro obok – gość z Włocławka – wciąż czeka na swoją kolej, też by chciało zadawać szyku na szosie. Może jednak nie zdążyć, przełom wieków należy przecież do Daewoo.

Na parkingu przy Wasilkowskiego (w tle budowa Ratusza) stanęła sobie Nexia i blaskiem swej metalicznej butelkowej zieleni zupełnie zgasiła smętnego Wartburga z silnikiem Golfa. Składak jakiś. Nie to, co Nexia, prawda? Ten Opel Kadett z drugim życiem i koreańskim paszportem. Coś z tymi Oplami jest na rzeczy, przed nami jeszcze jeden, ale tym razem to poważna sprawa. Opel Manta, w sumie – przodek, dziadek Calibry Wojewódzkiego. Czerwony pocisk z parkingu na Zamiany sfotografowany prawie dwadzieścia lat temu i dziś budziłby zazdrosne spojrzenia. Stojący obok wyrzut sumienia włoskich stylistów już nie i długo, długo jeszcze nie i w zasadzie to chyba nigdy jednak – nie.

To dziwne, ale w mojej kolekcji nie mam nigdzie uchwyconego na Ursynowie Forda Escorta piątej i ostatniej generacji. W początkach XXI wieku dziesięcioletni Escort był wysoko notowanym wozem na liście marzeń świeżo upieczonych kierowców. Koniecznie czerwony. Też się dobrze tuningował. No a na koniec – smutny koniec. Ford Sierra pogardliwie często zwany Fordem Ściera. Chociaż akurat tego wrastającego w 2007 roku w parking przy Koncertowej opisuje to całkiem trafnie.

Co wspomina i czego się (niesłusznie) wstydzi Kuba Wojewódzki już wiemy, a jakie są wasze motoryzacyjne wspomnienia z epoki? Moje to pożyczany od ojca Polonez Caro 1.6 GLE w kolorze bordo a później, już w początkach XXI wieku, Nissany: Micra 1.0 i Almera 1.5. Straszny wół i w dodatku w kolorze… Ech… Malinowym. Malinowy metallic. No cóż. Ja też mam swój wstyd młodości.
E tam, Największy wstyd Wojewódzkiego to jak jechał 250 km/h i się tym chwalił. To dopiero siara
Znajoma kiedys zostala podwieziona przez wowczas mlodego Kubusia W.
Powiedziala, ze nastepnym razem nawet z Zakopca wracalaby na piechote, zeby z nim nie jechac.
Wiec watpie, czy wstydzil sie wozu, czy zgola czego innego.