Na początku było błoto. Bardzo dużo błota, z którego wyrosły fundamenty. Potem, płyta, po płycie, mieszkanie zaczęło nabierać kształtów. Aż wreszcie jest: oto ono. Po drodze na świat przyszedł syn, więc perspektywy na przyszłość rysują się znakomicie.
Nie ukrywam, jest to skarb. Zdobyty dzięki uprzejmości Fundacji „Archeologia Fotografii” oraz Miłosza Hermanowicza, syna fotografa Mariusza Hermanowicza. Miłosz na zdjęciu tytułowym występuje w wózku. Odwiedza właśnie swoje przyszłe mieszkanie na Zamiany 15. Na początku było jednak tak. Wspominałem już o błocie?
Tu zaczyna się cykl nazwany po prostu „Mieszkanie”. Sygnatura podaje rok 1979, ale to raczej 1977. Po pierwsze – jest trochę pusto. A po drugie – Miłosz (syn) jeszcze czeka. Urodzi się jesienią 1977. Czyli jeszcze załapie się na rok, w którym urodzeni mogą się określać mianem rówieśników Ursynowa.
W 1978 roku Miłosz wychodzi z brzucha a dom przy Zamiany 15 wychodzi wreszcie z ziemi. Mariusz Hermanowicz przyjeżdża na budowę i robi zdjęcie płytom wyznaczającym jego przyszłe mieszkanie.
W sumie to ciekawe, że pierwsze piętro okna już ma, a parter wciąż nie. Może otwory były potrzebne, aby łatwiej podawać do środka materiały wykończeniowe? Jesienią tego roku blok już nabrał konkretnych kształtów, ale niestety. Błoto było górą, choć zasadniczo to dołem.
Przy kolejnej wizycie już udało się wejść do środka. Powstało wówczas zdjęcie tytułowe. No a wiosną następnego roku mieszkanie można było pokazać rodzinie. Z Francji.
Stroje wskazują zdecydowanie na ciepłą wiosnę lub lato, ale od jesieni zeszłego roku fachowcy od robót wykończeniowych jakoś się chyba nie wykazali. W sumie nic dziwnego, wręcz reguła tamtych czasów. Najważniejsze, że blok stoi. A wykończy się go potem. I będzie kolorowo.
Tu już nawet jest kolorowo. Moim zdaniem to Plac Wielkiej Przygody a bohaterowie zdjęcia na razie przygody przeżywają marynistyczne – z pewnością marzą o eksploracji tego akwenu wygrodzonego dziwnie urywającym się płotem. Na koniec jeszcze klasyczny widoczek budowlany. Błoto, bloki, płyty. I zabite dyktą okno.