A co to, śnieg dziś pada? I czy to Święty Mikołaj na moim balkonie? Nie, to nie śnieg. To styropian. I to nie Święty Mikołaj, tylko fachowiec, który styropian przykleja. Cofamy się dziś do przełomu lat 1986/87, gdy na Ursynowie Północnym ruszyła wielka akcja ociepleniowa.
Najpierw pojawiły się drewniane zagrody. Stanęły na podwórkach między blokami. Budka kryta papą, betoniarka do mieszkania zaprawy, płot z desek a za nim ułożone w stertach styropianowe płyty i beczki z klejem. Potem na ścianach wyrosły rusztowania i zawisły windy. Windy ręczne, na korbkę. Z wesołym tra-ta-ta unosiły w górę fachowców, których mieszkańcy przemarzających bloków powitali bardzo ciepło. Dziesięć lat po budowie osiedla władze spółdzielcze wzięły się wreszcie za ocieplenie przemarzającej wielkiej płyty, co nie tylko podniosło komfort życia podczas zimowych miesięcy, ale i dostarczyło wielu atrakcji. Nieplanowanych raczej.

Zacznijmy od tego, że styropian – poza swoimi właściwościami termoizolacyjnymi – charakteryzuje się też pływalnością oraz błyskawicznym spalaniem. Hmmm… Co z tego mogło wyniknąć? Ursynowska dziatwa, nawet jeżeli nie uważała na lekcjach fizyki, szybko przyswoiła sobie Prawo Archimedesa. Eureka! Na styropianowej płycie obiekt o niewielkiej wadze bez trudu unosi się na kałuży! Hej, żeglujże, żeglarzu! Do brzegu rozlewiska między blokami i z powrotem! Co by tu jeszcze zrobić ze styropianem po godzinie szesnastej, gdy fachowcy zamknęli już swój drewniany składzik i udali się na zasłużony odpoczynek? Niestety. Zdarzyć się mogło, że ktoś również wykorzystał drugą właściwość styropianu, czyli jego reakcję na ogień. Na składzie były też rolki z siatką i szare beczki ze śmierdzącą zaprawą klejową. Ta akurat nie interesowała chyba nikogo.

Po ułożeniu styropianu, zabezpieczeniu siatką i otynkowaniu na osiedlu zrobiło się nie tylko cieplej. Zrobiło się ładniej. Ocieplenie wielkiej płyty otworzyło szansę, aby bloki pokolorować. To było przed eksplozją pastelozy, róż i seledyn na swój czas musiały poczekać jeszcze dziesięć lat. Wybrano trzy kolory. Klasyczną szarość, śnieżną biel oraz musztardową żółć. W szarość ubrano najmniej bloków, najwięcej dostało chyba garnitur biały. Na chwilę zrobiło się jakoś tak weselej. Dlaczego tylko na chwilę? Bo niestety, socjalistyczna farba nie sprostała próbie czasu. Dość szybko wyblakła, straciła blask i kolor, a po kilku latach zaczęła się łuszczyć i odpadać. Dwadzieścia lat po ociepleniu dom przy Koncertowej 7 wyglądał tak. Musztarda zmieniła się w bursztyn, ale to małe pocieszenie, gdy tynk na głowę leci.

Co gorsza, licha okazała się nie tylko farba. To, co pod nią się kryło również nie przedstawiało najwyższej jakości. W 2007 roku zawiał mocniejszy wiatr i pół szczytowej ściany bloku przy Koncertowej 11 z wielkim hukiem odpadło, odsłaniając to, co dwadzieścia lat wcześniej fachowcy na terkoczących windach ukryli: nagą elewację szarych płyt i kit między nimi. Kit wydaje się tu słowem-kluczem. Trzeba coś było z tym zrobić. Ale jak: skuć tynki, zrywać styropian ze wszystkich bloków na osiedlu? Herkules miałby z tym kłopot a co dopiero spółdzielnia mieszkaniowa. Postawiono więc na rozwiązanie nieco prostsze, znane wielu osobom, które remontowały łazienki. W domowej skali mikro wygląda to tak, że przychodzi fachowiec, przykleja kafelki nowe na kafelki stare i jest pięknie, chociaż oczywiście tracimy kilkadziesiąt centymetrów kwadratowych powierzchni. A gdyby to samo rozwiązanie zastosować w skali makro?

Znów wyrosły rusztowania i zawisły windy, choć tym razem już elektryczne. Fachowcy po prostu położyli nowe na stare. Przywiercili, przykleili, zabezpieczyli. Zupełnie jak ci z łazienki: będziesz pan zadowolony! Pod nową warstwą podwójnego ocieplenia zniknęło kilka reliktów transformacji, jak choćby wielki napis FOTO-METRO przy Koncertowej. Poszło szybciej i sprawniej niż poprzednio. Może dlatego, że młodzież już nie eksperymentowała za bardzo ze styropianem.

Nowa, profesjonalna akcja ociepleniowa wyszła zdecydowanie lepiej niż pospolite ruszenie socjalistycznych fachowców. Wkrótce minie od niej piętnaście lat. Farba zasadniczo wciąż trzyma kolor, tynk nie odpada, styropian grzeje. Globalne ocieplenie w lokalnej skali.
Zdjęcie tytułowe: fotopolska.eu, na zdjęciu ulica Związku Walki Młodych. Oryginalny opis:
17 września 1987 , Bardzo częstą czynnością na nowych osiedlach mieszkaniowych jest dodatkowe ocieplanie dopiero co oddanych do użytku domów. Ostatnia surowa zima była uciążliwa dla ich mieszkańców, temperatura w mieszkaniach wynosiła średnio 15 'C. Na warszawskim Ursynowie prace przy ocieplaniu prowadzi wiele firm państwowych, między innymi Społeczne Przedsiębiorstwo Budowlane, i prywatnych. Elewacje budynków pokrywane są styropianem o grubości 4 cm. Następnie przyklejana jest siatka i kładzie się tynk. Koszt ocieplenia budynku średniej wielkości o powierzchni elewacji 3000 m2 wynosi około 15 mln zł, ale po takiej operacji temperatura w mieszkaniach wzrasta od 4 do 6′ C. |
Oooo pamiętam tę akcję. Samo ocieplanie trwało dość długo ale przestał pojawiać się lód w rogu kuchni (pion ze zdjęcia Koncertowa 7). Pamiętam też jak panowie rozbierali rusztowanie na Koncertowej 6 i ono im się jak domino złożyło. Cud, że nikt nie zginął. Niestety po dociepleniu dość długo bloki na Koncertowej czekały na pomalowanie i były paskudnie szara. A cała robota była i tak spartolona bo płyty styropianowe były tylko klejone, bez kotwienia do betonu.
Pamiętam akcję docieplania na Natolinie.
Ponieważ mieszkaliśmy na parterze, to cały ogródek mieliśmy w pyle. I ten zapach.
Także ja pamiętam te akcję, w tym pływanie na styropianie w dziurze w ziemi gdzie potem wyrósł blok Zamiany 12. Wstyd przyznać, palenie styropianowych odpadów też się nam zdarzało…