Ten dość ponury obrazek z 1993 roku przypomina nam o czasach, gdy budowa metra zawisła na włosku. Pieniędzy nie było, prace w centrum wstrzymano a Bank Światowy miał dobrą radę: dajcie sobie spokój z tym metrem, puśćcie w tunelu szybki tramwaj.
Nowe czasy ogólnie były oczywiście lepsze, ale w szczegółach jednak nie zawsze. Jednym z tych szczegółów była budowa metra. Wiosną 1990 warszawiaków zszokowały nowe tabliczki na placu budowy metra. Głosiły one: PRACE WSTRZYMANE. Brak pieniędzy. Coś tam jeszcze się działo na ursynowskim odcinku, ale w centrum już nic lub prawie nic. Życie Warszawy z marca 1990 maluje ten niezbyt ciekawy krajobraz.
To był naprawdę szok – zwłaszcza, że jeszcze jesienią 1989 roku podczas dni otwartych można było zwiedzić budowane stacje i przekonać się, że pod ziemią coś tam jednak się dzieje. Zorganizowano linię dowozową z Dworca Południowego (Wilanowska) do Kabat. Pasażerów dowoziły takie autobusy.
A tu klops. Nie ma pieniędzy na nic. Rzeczywiście, nie było na nic. Twardy rachunek ekonomiczny wczesnego kapitalizmu kazał nieco ograniczyć wydatki na ekstrawagancje takie jak metro, bo trzeba było dosypać trochę grosza na policję czy ochronę zdrowia.
W artykule z Życia Warszawy Bank Światowy jeszcze jest „łaskawy dla metra”. Ale to jednak pobożne życzenia. Przedstawiamy argumenty za tym, że nie wolno porzucać czegoś, co w sumie jest już mocno zaawansowane. Możemy sobie odpuścić budowę elektrowni atomowej w Żarnowcu (co zrobiliśmy) ale metro jednak głupio tak po prostu zasypać.
Na zdjęciu powyżej mamy klasyczny wóz inżynierów nadzorujących budowę, czyli radziecką Ładę Niwę – tu akurat na tle też radzieckiej suwnicy budującej stację Kabaty. Po prawej stronie prześwieca nam Aleja Kasztanowa i bloki przy Lokajskiego. A co ten wspomniany Bank Światowy nam poradzi? Otóż „łaskawy” to on jednak nie będzie. Podliczył wszystko i doradza: odpuścić metro. Gotowe tunele i stacje ursynowskie wykorzystać jako przystanki szybkiego tramwaju, dokończyć budowę pod Aleją Niepodległości a w centrum zrobić połączenie z istniejącą siecią tramwajową. Szczegóły w artykule z 1992 roku.
I to wszystko akurat się zbiega z pokazową jazdą już prawdziwym metrem, prawdziwym pociągiem. Na tę wycieczkę jesienią 1992 roku przyszły tłumy. I jak im teraz wytłumaczyć, że to wszystko nie ma sensu?!
Na szczęście tym razem podszeptów Banku Światowego nie posłuchaliśmy. Udało się przerzucić trochę pieniędzy i dokończyć jednak budowę przynajmniej do Politechniki. Wiosną 1994 roku zorganizowano pierwszy przejazd już pełną trasą. A więc jednak: to jest, jeździ i jakoś działa!
Zwróćcie uwagę na nieco fantastyczny plan w artykule powyżej. Mamy tam narysowane aż cztery linie metra łączące wszystkie krańce Warszawy. To oczywiście science-fiction. Rzeczywistość była taka, jak niżej. To jest stacja Imielin w stanie z 1993 roku.
Optymistyczne plany zakładały uruchomienie metra w grudniu 1994. Z półrocznym poślizgiem jednak się udało i w kwietniu 1995 w końcu wszystko ruszyło. A jak ruszyło, to nie było odwrotu. Trzy lata później w końcu dojechaliśmy do Centrum i dobre rady Banku Światowego okazały się tyle warte, co ten primaaprilisowy artykuł ze Sztandaru Młodych z 1991 roku. W zasadzie to wcale nie był taki śmieszny. Niektórzy mogli go wziąć całkiem na serio.