Ślady po oliwkach ciężko schodzą, zwłaszcza gdy same podawane są w oliwie. I coś w tym jest, nie tylko w warstwie odzieżowej. Nad lokalem zajmowanym całymi latami przez Restaurację Rodzinną Oliwka wciąż wisi markiza przypominająca o historii tego miejsca. Więc tak mnie tknęło, żeby poszukać innych śladów po Oliwce – i bardzo proszę, smacznego.
Kto nie pamięta Oliwki, niech spojrzy sobie na zdjęcie tytułowe. Wyszperałem je na blogu „Smaczna Pyza” pani Izy Kulińskiej. Pochodzi z maja 2014 roku, kiedy restauracja w Galerii Ursynów przy Alei KEN była w szczytowej formie. Od wielu innych odróżniała się nie tyle może kuchnią, bo ta pozostawała (o ile pamiętam) na poziomie klasycznie poprawnym. Wyróżniała się dzieciarnią. Kącikiem do zabawy zorganizowanym w restauracji. Także jeżeli planowaliście dziesięć lat temu romantyczną randkę w okolicach Natolina, to raczej w Desce (ten sam budynek, ale od strony skrzyżowania). W Oliwce bowiem romantyzmu nie było, był natomiast względny spokój rodziców małych dzieci. A to rzecz bezcenna, prawda? Wspomnienia tych chwil z biegiem lat oczywiście blakną, podobnie jak wyblakł – ale wciąż jednak jest – baldachim. Daszek. Markiza firmowa z logo restauracji. Wisi nad opustoszałym lokalem i przypomina o chwilach dziecięcej zabawy wśród pizzy i makaronu.

Ten koncept restauracji rodzinnej zasadniczo nie był zły, ale coś musiało pójść nie tak. Jeszcze przed pandemią Oliwkę zamknięto a w tym samym miejscu otworzyła się restauracja koreańska Seoul. Ta trafiła na nie najlepszy okres dla gastronomii. Uderzyła pandemia, zamknięto restauracje, posiłki sprzedawano tylko na wynos. W maju 2021 facebookowy profil Seoulu głosi: „Dobre wieści! Otwieramy naszą restaurację 28 maja!”. I jest to ostatni wpis, jaki wykonali właściciele koreańskiej gastronomii. W Google ostatnie opinie są z zeszłego roku. Wygląda więc na to, że w 2024 Seoul padł niczym w 1950 i do dziś nie ma MacArthura, który by to miejsce odbił. Wyblakły sztandar Oliwki wciąż powiewa nad wejściem, więc wróćmy jeszcze na chwilę do naszej bohaterki tytułowej. Spójrzcie na ceny zestawów obiadowych sprzed ponad dziesięciu lat.

Nie ma darmowych lunchy – jak głosi klasyczna teoria ekonomii – no i fakt. Darmowych nie ma. A co powiecie na taki za 13,90? Toż to przecież za darmo! Tylko w Oliwce, po której zostało niestety jedynie wspomnienie. I ta smutna markiza.