Migdałowa ta sama, ale oczywiście nie taka sama. Z grubsza biegła dzisiejszym śladem i to się nie zmieniło. Zmieniło się za to wszystko wokół. Serdecznie zapraszam na letni spacer po natolińskiej wsi.
On miał rower, ona szła pieszo. Wokół szumiały pola i pewnie pachniało wsią. Piaszczysta droga szumnie zwana ulicą Mandarynki prowadziła do skrzyżowania z inną piaszczystą drogą, czyli Migdałową.

Może to wcale nie była randka tylko tak sobie spacerowali z tym rowerem, rozmawiając i ciesząc się letnim, słonecznym dniem? Doszli do krzyżówki, otrzepali piach z butów i skręcili w Migdałową. Tam, w tle, widać już było rozciągnięte wzdłuż Nowoursynowskiej zabudowania wsi Wolica.

– Patrz, widać Pałac Kultury – mogła mu powiedzieć, wskazując na majaczące na horyzoncie centrum miasta. – Te bloki to chyba przy Puławskiej – zapytała. – Chyba tak. A tam, po prawej, to budynki SGGW – wyjaśnił.

Zawrócili. Dzień był tak piękny, że nie chciało im się wracać kocimi łbami Nowoursynowskiej do autobusu 104. Postanowili nieco wydłużyć spacer. Doszli w okolice PGR Moczydło i skręcili na północ, w Rolną. Może wrócili tramwajem z pętli Wyścigi, za którą budowały się już kilometrowe bloki Służewca? Co prawda czekała ich jeszcze spora wędrówka w stronę miasta, ale komu by się spieszyło w ten cudowny letni dzień 1974 roku.

Całą tę romantyczną historię oczywiście zmyśliłem, ale zdjęcia są autentyczne. Tak, to jest Natolin. Mandarynki, Rolna i Migdałowa latem 1974 na cudownych zdjęciach z archiwum Rodziny Pytko.
Gdybyście chcieli więcej takich opowieści, to serdecznie polecam lekturę na lato – moją książkę „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Kto kupi w sklepie osiedlowego wydawcy, dostanie w prezencie autograf, dedykację i album „Witajcie na Ursynowie”.
Przejdź do sklepu