Śnieg powoli topniał i odsłaniał kolejne elementy pejzażu: porozrzucane części, jakieś kratki, okna, powyrywane płyty. W mieszkaniu nie lepiej. Po pierwszej zimie wyszedł grzyb, odpadła tapeta i trzeba naprawiać podłogę. I jeszcze jedno. Odpadł też balkon. Ale to w sumie szczegół.
Na zdjęciu tytułowym mamy blok przy Wokalnej 8. Zamiast adresu na płycie widnieje tylko numer budowlany: 622. Za kupą błota i śniegu dziś stoi pawilon handlowy przy wyjściu z metra. Wtedy cały teren usiany był resztkami z placu budowy. Spójrzmy od drugiej strony.
Przepraszamy za usterki. Była taka plansza w telewizji, którą pokazywano gdy tylko coś wysiadało i program chwilowo trzeba było przerwać. Pamięta ją chyba każdy telewidz z peerelu. Podobną planszę można było powiesić nad wejściem do każdego ursynowskiego bloku, bo kto wtedy odbierał mieszkanie bez usterek, mógł się uznawać za szczęściarza.
To moje ulubione zdjęcie z katalogu „usterki”. Klatka schodowa, pęknięta rura i zamarznięta powódź. I co teraz? Możliwości są dwie. Pierwsza zakłada sprowadzenie nagrzewnicy i rozpuszczenie lodu. Wyglądałoby to tak, jak na zdjęciu poniżej. Pełną parą trwa właśnie osuszanie zawilgoconego parteru w jednym z bloków na Stokłosach.
Jest też możliwość druga, znacznie częściej stosowana. Cytując Bareję – takie są odwieczne prawa natury. Trzeba będzie poczekać do wiosny. Na razie taka naprawa to śliska sprawa.
Opowiadający swoją historię „Sztandarowi młodych” państwo Szczerbiccy nie powinni narzekać. Balkon przynajmniej mają. Inny mieszkaniec napisał do samej „Trybuny Ludu”, bo ręce mu już opadły. Podobnie jak jego balkon.
Połączenie odebrania mieszkania z koniecznością natychmiastowego jego remontowania być może nieco odbierało radość pierwszy mieszkańcom, ale pamiętajmy, że czasy były inne. Jak na mieszkanie czeka się naście lat, to potem człowiek nie grymasi. Jak się dostało przydział na dużego fiata i w dniu odbioru na placu stały tylko pistacjowe, to się człowiek od razu w pistacji zakochiwał. Czyli jeżeli po otwarciu drzwi nad oknem mamy pordzewiały wspornik, to tak ma być. Bez wspornika cała sprawa się rypnie. Patrz niżej.
U mnie w mieszkaniu od momentu odbioru w 1980 roku aż do wyprowadzki dwadzieścia lat później w kuchennym oknie była porysowana szyba. I to tak chyba celowo, jakby znudzony robotnik wziął dłuto i sobie ósemki rysował. Resztę niedoróbek ojciec naprawił sam. Materiału wokół było sporo. Wracamy do widoku ze zdjęcia tytułowego.
Młodsi czytelnicy zapytają pewnie: a nie można było po prostu niedoróbek zareklamować, zgłosić gdzieś? No zasadniczo można. Chociaż tu przypomina mi się inna wywieszka z peerelowskich sklepów: „Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się”. Oglądaliście „Alternatywy 4”? W serialu jest cały odcinek poświęcony fachowcom, którzy oficjalnie nic poprawić nie mogą, ale nieoficjalnie, po godzinach to bardzo chętnie wszystko naprawią. A skąd w ogóle te fuszerki? Przeczytajcie krótki artykuł poniżej o tym, jak zrobiono szybką i niezapowiedzianą kontrolę trzeźwości na placu budowy.
To tylko oczywiście kilka przykładów. Jeżeli temat wydaje wam się ciekawy, to zapraszam serdecznie do Klubokawiarni KEN 54 na spotkanie pod tytułem „Przepraszamy za usterki”. Opowiem nieco więcej przygód pierwszych mieszkańców. To będzie we wtorek, 12 lutego o godzinie 19.
Na Wokalnej 4 nie było tak źle 🙂