Łąka Olkówki to rozległe pole między ulicami Puszczyka i Wiolinową. Kiedyś – teren rekreacyjny, pełen pagórków, trawiastych przestrzeni i krzyżujących się ścieżek. Aż do końca lat osiemdziesiątych pośrodku łąki stały relikty zabudowań przedosiedlowych – willa, mieszcząca potem cukiernię oraz opuszczone gospodarstwo przy ulicy Jagiełły. Nie trzeba dodawać, że dla okolicznych mieszkańców (zwłaszcza w wieku młodszym) było to ulubione miejsce zabaw i eksploracji. Jednym z odkrywców tajemnic Olkówki był Piotr Łukowski, który po latach wspomina w liście do redakcji: „Przy ulicy stały trzy budynki, a między nimi znajdowały się głębokie doły po fundamentach innego domu (uwidocznione na mapce sytuacyjnej poniżej) i studnia na środku łąki, z drewnianą pokrywą zamykaną na kłódkę. To zabezpieczenie długo nie wytrzymało – kiedyś zresztą koledzy mnie tam zamknęli. Ot, takie psikusy. Jak każdy chłopak chciałem wówczas być odkrywcą. Tak zaczęło się moje kopanie. Dosłownie. Przekopałem sporą część podwórka/łąki i tak mnie to wciągnęło, że wymyśliłem sobie, że będę archeologiem.
Trwało to kilka lat. Ku „uciesze” rodziców ciągle znosiłem do domu „skarby”. Głównie były to druty i gwoździe do podków. Pewnego razu, gdy grzebałem w ziemi w okolicy zasypanej studni przy orzechu laskowym, znalazłem całą podkowę, oraz – największy skarb – klamrę od rosyjskiego pasa wojskowego z okresu zaborów. Wykopałem również mnóstwo starych puszek z konserwami i butelek po atramencie. Pewnie nadal tam, w ziemi, jest ich sporo. Niesamowite było także odkrycie koca, pod którym znajdował się… śnieg. Stary śnieg! Widać, pod ziemią stworzył się rodzaj termosu. A wspomnieć wypada, że był to maj lub czerwiec.” Tyle Piotr Łukowski, my wróćmy do czasów nowszych.
W latach dziewięćdziesiątych sypiące się stare gospodarstwo rozebrano. Przy kikucie ulicy Jagiełły ocalała tylko cukiernia. Na miejscu wydeptanych ścieżek ułożono chodniki. Postawiono latarnie. Zakurzony osiedlowy plac do gry w piłkę zmienił się w elegancki kompleks sportowy. Inwazja urbanizacji miała także strony ujemne. Sporą część łąki ogrodzono i wytyczono na niej tymczasowy parking, na czas budowy bloku przy KEN 103 i 105 (domy postawiono na starym parkingu osiedlowym). Jak łatwo było przewidzieć, plac wcale nie okazał się taki tymczasowy i auta terenem zawładnęły na dłużej. W końcu Urząd Dzielnicy postanowił ucywilizować cały rejon Olkówki. Dziką łąkę ogrodzono, na jej miejscu wyznaczono nowoczesny teren rekreacyjny. Po dawnej górce, miejscu pierwszych zjazdów na sankach, pozostało tylko wspomnienie. Stare krzaki wykarczowano, buldożery przekopały teren i prowadzenie dalszych poszukiwań archeologicznych raczej mija się z celem. Tak zniknęło jedno z ostatnich wspomnień po starym Ursynowie.
No dobrze, zanim uronimy łzę, czas na odpowiedź, skąd taka dziwna nazwa całego tego terenu? Stanisław Olszewski, wieloletni prezes SBM Ursynów na łamach tygodnika „Passa” (19.01.2007) wspomina: „Była wtedy (1976) ulica Jagiełły, boczna od Surowieckiego, zaplecze Olkówki. Skąd Olkówka? Szefem działu produkcji był pan Józio Olk. Miał tam siedzibę. W tym zapleczu oddawaliśmy pierwsze budynki na Ursynowie. Od nr 218, 219 – to obecna ul. Wiolinowa, jeden oddaliśmy, a drugi był pod zaplecze. Tam była baza, kolejne zaplecze dla ludzi.” Historia brzmi znajomo? Owszem. W podobny sposób – według jednej z wersji – swoją nazwę uzyskała Kopa Cwila. W świadomości okolicznych mieszkańców pojęcie „Łąka Olkówki” pojawiło się dosyć późno, gdy nazwa zaczęła funkcjonować na plakatach zapraszających na imprezy plenerowe. Bo to, że „łąka”, no to wiadomo było od dawna. Ale dlaczego „Olkówki” – to wiedzieli tylko wtajemniczeni.