Na Święta proponuję piękną pastorałkę nakręconą na Ursynowie na Święta roku 1977. Irena Jarocka jedzie Jelczem-ogórkiem linii 192 bis do mieszkania nr 1410 przy Pięciolinii. Nie dość, że piosenka świetna, to jeszcze jakie widoki!
Za oknami autobusu w pierwszym ujęciu przemykają nam bloki przy Puszczyka. Hałdy ziemi rosną w miejscu, gdzie powstanie parking. Autobus podjeżdża na tymczasową pętlę przy Alei KEN. I to w zasadzie się zgadza.
Pętla była w miejscu dzisiejszego parkingu przesiadkowego nad stacją metra Ursynów. I faktycznie, do końca 1977 roku zawracał tu autobus linii 192 bis z Dworca Południowego. Zanim opowiem, co widać dalej, czas najwyższy posłuchać piosenki.
To już wiemy, jak ta historia się potoczy, a na razie toczą się koła autobusu, który już dojeżdża na pętlę. Za nim jest budowa bloków przy Koncertowej. Zwróćcie uwagę na klasyczny system zabezpieczenia wlotu powietrza w Jelczu – na zimę wielu autobusom i ciężarówkom zakładano takie brezentowe fartuszki na grill.
Ciekawa jest ta wiata. Wówczas chyba była jedyną taką wiatą na Ursynowie, bo z trochę późniejszych lat pamiętam, że ich nie pamiętam. Były raczej rzadkością. No dobrze. Autobus podjechał i niech pan się tak nie zastanawia, bo zaraz odjedzie.
Z ogórka wysiada Irena Jarocka i idzie na Pięciolinii. Dość okrężną trasą, no ale tak reżyser wymyślił. Tu gwiazdę w eleganckim futrze wsadził na plac budowy bloku przy Koncertowej 3/5. Dziś w tym miejscu schodzi się do metra.
Poniżej kolejny piękny widok – oto z morza listopadowego błota wynurza się ulica Symfonii. Zanim przejdziemy dalej, odpowiem na pytanie, które każdy pewnie zada. Skąd wiem, że to późna jesień 1977? Piosenkę wydano na święta 1977 roku. To raz. Autobus 192 bis – jak sprawdziłem w trasbus.com – na tymczasową pętlę przy KEN dojeżdżał od grudnia 1976 do grudnia 1977, kiedy to wydłużono mu trasę do wciąż dziś istniejącej pętli Ursynów Północny. To dwa. A trzy – stan zaawansowania budowy.
Przebrnąwszy przez błota, wykopy i kałuże Irena Jarocka dociera wreszcie do celu. Kto oglądał teledysk ten już wie, że celem jest wysoki blok przy Pięciolinii. Wchodzi, puka do miłego gospodarza bloku, który w rytmie pastorałki wnosi ją po schodach na górę. Dlaczego po schodach? Bo winda nie działa. Każda dobra pastorałka ma w sobie coś z życia.
Bardzo fajna opowieść i w sumie fajna kolęda. Zabrakło mi tylko fotografii (przynajmniej z google streetview) tych samych miejsc dzisiaj 🙂