7 milionów złotych za metr kwadratowy i już można mieć mieszkanie w najlepszym miejscu na Ursynowie Północnym. Co wy na to? Jesienią 1993 roku „Życie Warszawy” pokazuje projekt osiedla przy Pasażu Ursynowskim, tuż obok kościoła Wniebowstąpienia.
Tak świetne miejsce do budowy i puste? Jak to możliwe, że działka tak długo była niezabudowana? No cóż. Najpierw były wielkie plany. Zespół Marka Budzyńskiego w połowie lat siedemdziesiątych nakreślił tu z rozmachem Pasaż Ursynowski, centrum wielkiego osiedla. Kina, baseny, dyskoteki, usługi, sklepy, szkoła i targowisko. Co z tego powstało? Nic. Powstał za to kościół, którego akurat na planach nie było. Wokół kościoła rozgościła się baza budowlana. Magazyny, baraki, blaszane hale. Kiedy w końcu zniknęła we wczesnych latach ’90, władze spółdzielcze postanowiły wreszcie zrobić użytek z działki w tak doskonałej lokalizacji, tuż obok wykańczanej stacji metra Stokłosy. Projekt zleciły pracowni Marka Budzyńskiego, który postanowił narysować w tym miejscu to, co marzyło mu się od dawna. Zamiast socjalistycznej gigantomanii – kameralne osiedle żyjące w symbiozie z zielenią. Bloki obsadzone drzewami, obrośnięte bluszczem, niewielkie i bez parkingów. Miejsca na samochody przewidziano w wolno stojącym garażu wielopiętrowym, też schowanym za kurtyną zieleni.
Udało się? Udało doskonale. Osiedle przy Pasażu Ursynowskim 5-11 i Herbsta 2 jest wręcz modelowym przykładem kameralnej architektury. Małe miasteczko z własnym rynkiem i kościołem. Za 7 milionów starych złotych z metra, czyli… No cóż. Nie denerwujmy się. To 700 złotych za metr. Warto było wtedy zainwestować, prawda?
Co do tych 700pln z m.kw…
Ile litrów benzyny taki Kowalski mógł kupić z pensji netto? Ile chleba? Jaką część budżetu stanowił czynsz? Ile musiał pożyczać z banku i na jakich warunkach? Wybaczcie, że narzekam. Nadchodzący kryzys wieku średniego.
Chętnie poznam zdanie osób, które w tamtych czasach miały te 30-40 lat.