Plac budowy tonął w wiosennym błocie. Gdzieniegdzie leżały jeszcze resztki śniegu, utrudniając marsz delegacji przyszłych lokatorów. Panowie z teczkami w beżowych prochowcach, panie w pantoflach i rogowych okularach nieporadnie lawirujące po rzuconych niedbale w błoto deskach… Z daleka widać było: inteligencja!

A i owszem, inteligencja. Z Uniwersytetu. Przyszła zobaczyć, jak się mają sprawy na budowie jej domu i te sprawy niestety nie miały się najlepiej. Dom w zasadzie był gotowy. Płot już zdjęto, maszyny jeszcze jesienią gdzieś zabrano.

Klasyczną Syrenką 105 rodzina przyjechała na ulicę Jastrzębowskiego. Za rzędem baraków stoją już bloki przy Bacewiczówny i tam właśnie zamieszkają. Fot. Adam Myśliński
Lokatorzy przyjechali śliczną Syrenką. 1978, fot. Adam Myśliński

Mamy kwiecień 1978 roku. Powinny się toczyć ostatnie prace wykończeniowe, wokół jednak żywej duszy. Drzwi na klatkę schodową otwarte. W środku – goły beton. Nie ma posadzki. Nie ma oświetlenia. W mieszkaniach nie ma kuchenek, nie ma toalet ani umywalek, ale może to i lepiej, bo drzwi wejściowych też nie ma. Są za to zabite dyktą dziury w zamontowanych ubiegłej jesieni oknach.

Podczas budowy coś się majstrom omskło i szyba poszła. Fot. Adam Myśliński
Brzdękło szkło. 1978, fot. Adam Myśliński

Wyszli na zewnątrz. Brodząc w lepkim błocie spostrzegli w końcu człowieka w szarym drelichu i niedbale założonej czapce-uszance.

– Proszę pana, proszę pana – krzyczeli na wyścigi. – Kiedy skończycie nasz blok?

– A, ten… – człowiek w drelichu podrapał się po uszance. – Ten blok nam wypadł z planu, a z harmonogramem musimy iść dalej. Więc ekipy pracują teraz przy innym zadaniu, a ten tu przeszedł do Akcji PSS.

– Do czego? Jakiej akcji? Jesteście fachowcami, czy nie?! – denerwowali się przyszli lokatorzy. – Mamy go sami wykończyć?!

– No… – człowiek w uszance od razu się rozpromienił. – Najlepiej by było. Tak by było właśnie najlepiej. Pomożecie sobie sami. Taką mamy akcję teraz. Skrót: PSS. Pomóżcie Sobie Sami.

W oknie mały przyszły mieszkaniec bloku przy Bacewiczówny. Fot. Adam Myśliński
Patrz, synku! 1978, fot. Adam Myśliński

Czekający na klucze docenci, doktorzy, jeden profesor, małżeństwo muzyków i posiadaczka rogowych okularów – wychowawczyni uniwersyteckiego przedszkola – popatrzyli po sobie. Nie zrozumieli tego dowcipu. I słusznie, bo to wcale nie był dowcip, tylko nowatorski pomysł na przyspieszenie budowy: fachowcy montują blok w stanie surowym, ekipy wykończeniowe kładą rury, a resztę robią już przyszli lokatorzy we własnym zakresie. W końcu każdemu się spieszy, aby odebrać klucze, prawda?

Widok z okna bloku przy Bacewiczówny. Duży dom po prawej to ulica Stokłosy, na wprost bloki osiedla Jary. Za barakami przebiega ulica Jastrzębowskiego. Fot. Adam Myśliński.
Okno na Stokłosy. 1978, fot. Adam Myśliński

Teoretyczne prace wykończeniowe powinien prowadzić zakład pracy odpowiedzialny za zasiedlenie bloku. Jeden z domów przy ZWM dostało przedsiębiorstwo budowlane „Dźwigar”. Robota aż furczała! Majstrowie po godzinach (albo i w trakcie) kładli podłogi, podłączali kuchnie, rozprowadzali gładź, malowali i gotowe! Dom jest, można mieszkać. O, ten tu:

Reporter TVP patrzy z podziwem, jak pięknie rośnie blok przy ZWM 12b. Dlaczego tak jest - zastanawia się.
Redaktor patrzy na blok. 1979, kadr z relacji TVP

Przyjechała nawet telewizja pragnąca poznać sekret tego sukcesu. Już pierwszy zaczepiony na placu budowy fachowiec szczerze wyznał, że jak buduje się dla siebie, to idzie jakby nieco lepiej. I jeszcze człowiek ma pożądane doświadczenie, także ogólnie ta Akcja PSS jest bardzo udana – skwitował.

Budowlaniec napotkany na Zamiany wyjawia ekipie TVP sekret sukcesu: blok obok buduje Dźwigar dla swoich pracowników, więc dom już gotowy.
Budowlaniec przy ZWM. 1979, kadr z relacji TVP

No a co w przypadku, gdy obowiązek wykończenia bloku spadł na Uniwersytet? I tu wracamy do punktu wyjścia: nic. Uniwersytety, wydawnictwa, czy szkoły z akcją PSS kompletnie sobie nie radziły. Przedsiębiorstwo handlowe jeszcze miało coś do zaoferowania i mogło wynająć fachowców. A taki muzyk, gdy musiał zamienić batutę na kielnię, jakoś nie miał do tego zajęcia melodii.

Blok przy Zamiany 14 stoi niewykończony i nic się nie dzieje. Dlaczego? Bo nie ma komu robić - odkryje smutną prawdę ekipa TVP.
Pech, niestety! Zamiany 14, kolejna ofiara akcji PSS. 1979, kadr z relacji TVP

Już w 1979 roku sama „Trybuna Ludu” musiała przyznać, że „realizacja hasła 'pomóż sobie sam’ wymaga większej uwagi. Zbyt wiele jest w tym przedsięwzięciu niedomówień i zbyt mało konsekwencji wobec realizatorów”. Konsekwencje jednak wyciągnięto: akcję po cichu wygaszono, a rozgrzebane bloki jakoś starano się ze sporym opóźnieniem wykańczać. No… chyba, że lokatorzy rzeczywiście brali sprawy we własne ręce. Tak było z blokiem przy Bacewiczówny 2. Ten miał trochę więcej szczęścia, bo go nawet fachowcy wykończyli. Podłączyli ogrzewanie, zabili okna i zamknęli wszystko na klucz. Na dwa lata. Przyszli mieszkańcy oglądali sobie swoje mieszkania z zewnątrz, ale kluczy nie mogli odebrać. Dlaczego? Bo budynek był powiązany akcją wykończeniową z dwoma innymi – tam wystąpiły pewne opóźnienia, a że akcja musi się skończyć sukcesem, ten już skończony czeka na nadrobienie opóźnień.

Tu kiedyś powstanie ulica ZWM. Za barakami latarnie wyznaczają bieg ulicy Rosoła, dalej mamy szklarnie SGGW. A więc rośnie tu jakieś życie! Fot. Adam Myśliński.
Widok z Bacewiczówny na wschód. 1978, fot. Adam Myśliński

I tu – we wrześniu 1980 roku, na fali odwilży posierpniowej – zdesperowani lokatorzy rzeczywiście postanowili pomóc sobie sami. Zorganizowano spotkanie, zaproszono przedstawiciela spółdzielni. Ktoś miał znajomych i zawiadomił telewizję, zadbano też o obecność milicji. Wszyscy się pojawili, kamera poszła – i stał się cud. Urzędnik ze spółdzielni przybył z pękiem kluczy i może w nie do końca uroczysty sposób, ale zawsze – wręczył je czekającym od dwóch lat ludziom. Telewizja nakręciła, milicjant z uśmiechem pogratulował, przedstawiciel się zmył a mieszkańcy zostali wreszcie lokatorami.

Jakby co, to łazienka teoretycznie już jest. Fot. Adam Myśliński
Łazienka już jest! 1978, fot. Adam Myśliński

Wesoła i jakże pouczająca historia Akcji PSS jest fragmentem mojej książki „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Jeżeli macie ochotę na więcej, to książka z podpisem autora czeka w sklepie internetowym osiedlowego wydawcy. Firma mieści się zresztą w tym mieszkaniu, które mamy na zdjęciach powyżej. Także nie czekajcie, zamawiajcie!

Przejdź do sklepu

 

Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

3 KOMENTARZE

  1. […] Bardzo dziękuję Magdzie Gan, która te zdjęcia zebrane podczas sąsiedzkiego spotkania wspominkowego przekazała do publikacji. A tak swoją drogą, to jeżeli ktoś jest ciekaw, jak odlotowe mogło być zasiedlanie nowych bloków – to polecam ten artykuł. Jest moc. […]

  2. […] A fotograf stoi… No właśnie. Chyba w salonie któregoś z dzisiejszych mieszkańców ulicy Zamiany lub może nawet Stokłosy? Teraz rzut oka na ten blok przy Zamiany 14 od strony ulicy Jastrzębowskiego. Rok już 1979, a dom wciąż niezasiedlony. Padł ofiarą Akcji PSS, o której szerzej pisałem tutaj. […]

  3. […] Na tym z grubsza polegała Akcja PSS, czyli „Pomóż Sobie Sam”, w myśl której fachowcy oddawali blok – jak byśmy dziś powiedzieli – w stanie deweloperskim. Kłopot jednak w tym, że za socjalizmu niewykończonego bloku nie można było odebrać. Budynek więc stał zamknięty na klucz, w środku na lokatorów czekały puste mieszkania na przykład bez posadzek albo bez kranów, na te mieszkania czekali ludzie, ale oddać im nie można – no po prostu błędne koło! A gdzie budowniczowie? Budowniczowie gonili za planem i poszli już stawiać kolejne bloki. Nie marnowali sił na żmudną wykończeniówkę. Wymyślono więc system, w którym to przyszli mieszkańcy sami mają sobie wykańczać domy. Mówiąc ściśle: nie tyle sami mieszkańcy, co instytucje, które te bloki odbierały. W przypadku opisywanym przez tygodnik „Razem” była to kolej. Gdy jednak koleją rzeczy blok przypadł Uniwersytetowi, problem robił się poważniejszy – jak zagonić doktorów do wynoszenia gruzu? Historię jednego z takich domów już opisywałem, chętni znajdą ją pod tym linkiem. […]

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?