No właśnie – gdzie są souvlaki?! Jeszcze kilka lat temu na Ursynowie działało kilka greckich knajpek, dziś nie ma ani jednej. Ta na zdjęciu tytułowym – Tawerna przy Płaskowickiej róg Dereniowej – zniknęła na początku 2008 roku. A Zorba? Pamiętacie Zorbę?

Καλησπέρα, przyjacielu! Gyros, ser Halloumi, souvlaki, kotleciki z miętą, grillowana ośmiornica. Kuchnia grecka pełną gębą. Czy wiecie, że wcale nie tak dawno temu warszawską stolicą greckiej gastronomii był Ursynów, a jej niekwestionowana ambasada mieściła się na piętrze osiedlowego pawilonu przy Dereniowej 6?

Wnętrze restauracji Zorba – w środku było zdecydowanie lepiej niż mogła sugerować wątpliwa uroda pawilonu przy Dereniowej. Źródło: dawna strona restauracji.
U Zorby

Wszystko zaczęło się w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy na Dereniowej otwarto Zorbę: pierwszą klasyczną restaurację grecką w Warszawie, gdzie szefem kuchni był oczywiście Grek, dokąd na kolacje przychodziły tłumy Greków – a trudno przecież o lepszą rekomendację miejsca, prawda? Zorba wiodła prym przez ponad dziesięć lat, za nic mając konkurencje z Santorini i Meltemi otwierane w innych krańcach Warszawy przez znanych restauratorów. –  Smakując potraw serwowanych w pani restauracji, mamy wrażenie, jakbyśmy byli w pogodnej, przesyconej słońcem Grecji. Jak udało się pani stworzyć tak wyjątkowy klimat? – pytali właścicielkę wysłannicy informatora ursynowskiego „Dorado”. – W restauracji najważniejsze jest jedzenie. To ono tworzy charakter miejsca, nie może być więc „podrabiane” – zdradzała najpilniej strzeżony sekret sukcesu szefowa. Nie, wcale nie kpię. To niby truizm, ale zapomina o nim wielu podekscytowanych właścicieli świeżo otwieranych knajp.

Przystanek na Dereniowej. Po prawej grecka tawerna, po lewej - za kadrem - wietnamskie budki. Fot. Piotr Borowski
Grecja w prawo, Wietnam w lewo. 2008, fot. Piotr Borowski

Zwłaszcza, gdy po dwóch miesiącach dokładania do interesu przychodzi czas na pierwsze oszczędności. Zwolniliśmy już kelnera, teraz zaoszczędzimy na jakości. W Zorbie oszczędności nie było (a przynajmniej nikt nie zauważył), a jeżeli jedzenie ma być greckie, to musi je gotować Grek. Koniec, kropka. I wszystko pięknie, ale niestety – w greckich żyłach płynie gorąca krew, po kilku latach gotujący Grecy uznali, że czas na własny wielki projekt. A właściwie: projekty. Zaroiło się od lokali. W pawiloniku przy Herbsta powstała kameralna knajpka Katerini. W bloku przy KEN 83 otworzył się bar cypryjski Nikozja. Matko, jaki tam był boski serek Halloumi zawinięty w pitę! Doliczmy Tawernę na rogu Dereniowej i Płaskowickiej.

Grecka tawerna na rogu Płaskowickiej i Dereniowej. Fot. Piotr Borowski
Witajcie w Grecji! Tawerna na Płaskowickiej. 2007, fot. Piotr Borowski

Wreszcie, w budynku Multikina powstała największa konkurencja: piętrowy Mylos płacący obłędny czynsz i liczący na przejęcie klientów kochających grecką kuchnię. Trzeba ursynowskim Grekom i Cypryjczykom oddać sprawiedliwość: gotowali pierwszorzędnie. Naprawdę. Kłótnie i rozstania w tej kuchennej rodzinie spowodowały jednak, że Zorba w końcu dał spokój. Zamknął swój zasłużony lokal. Na jego miejscu natychmiast pojawił się Grek Zorba, gotujący też doskonale. Ale niestety: od przybytku głowa rozbolała. Greckich tawern chyba było za wiele. Za duża podaż, za mały popyt.

Drugie wcielenie greckiej restauracji przy Dereniowej. Do Zorby doszedł Grek, a więc piękna katastrofa coraz bliżej. Źródło: dawna strona restauracji.
Grek Zorba na Dereniowej

Grek Zorba poddał się, a miejsce przejął – kto? Kolejny Grek. Ilios tym razem. Klasyczny boazeryjny wystrój odziedziczony po Zorbie ustąpił śnieżnej bieli. To była klasa knajpa! Wyciąg z menu:

ARNI ME SIKA XERA 46,00 zł

Jagnięcina z figami i świeżymi ziołami podpalana białym winem z pieczonymi ziemniakami

PSARONEFRI GEMISTO 38,00 zł

Polędwiczka wieprzowa faszerowana serem feta i pomidorami, podawana z opiekanymi ziemniakami

FILETO MOSCHARISIO ME MANITARIA 59,00 zł

Polędwica cielęca z pieczarkami

Niestety, Ilios też nie dał rady. Padł chyba równocześnie z Mylosem koło Multikina. Katerini zatonęło wcześniej, Nikozję też wciągnęły wiry zdradliwego rynku. Tawernę z Płaskowickiej rozebrano pod budowę nowego bloku, a w bloku już się nie odrodziła. W efekcie z greckiego zagłębia zrobiła się pustynia. I jak tu nie zacytować Greka Zorby, przecież aż się prosi: „Szefie, widziałeś kiedyś taką piękną katastrofę?”

Jeżeli ta pseudoliteracka kulinarna wycieczka wam smakowała, to serdecznie polecam swoją książkę „Czterdziestolatek. Historie z Ursynowa”. Znajdziecie tam znacznie więcej soczystych kawałków z historii nowszej i starszej. Kupcie u lokalnego wydawcy a na każdym egzemplarzu machnę autograf i dorzucimy jeszcze w prezencie album z 2012 roku „Witajcie na Ursynowie”.

Przejdź do sklepu
Maciej Mazur
Rówieśnik Ursynowa (1977) i autor trzech książek o historii dzielnicy. Zawodowo reporter Faktów TVN i autor programu Ranking Mazura w TVN24.

2 KOMENTARZE

  1. W Zorbie jadałam ze smakiem, za to w wietnamskim barku na Dereniowej zatrułam się tak, że mało nie napisałam matury

  2. O, wielkie dzięki za zdjęcia Tawerny z ronda przy Płaskowickiej, już zapomniałem jak to miejsce wyglądało. Zachowało się może jakieś zdjęcie placu zabaw, który z tego co pamiętam znajdował się za nią w dołku zanim wybudowali nowe bloki?

Skomentujesz? Wiesz może coś więcej? A może autor się pomylił?